Kiedy wróciła zobaczyła Larę i Maxiego,świetnie się razem bawiących.Ponte próbował właśnie dogonić dziewczynę.Złapał ją w pasie,po czym ubrudził jej twarz smarem.Navarro zobaczyła w oczach Baroni,błysk. Znała go.Z niewiadomej przyczyny coś zakuło ją w sercu.
To tylko mój przyjaciel.O co chodzi?
-Dobra,koniec tej zabawy-Leon podszedł do przyjaciół.Naty takze ruszyła w ich stronę.
-Verdas,czy ty nie powinieneś być na torze?-zapytała Lara,wycierając twarz ręcznikiem.
-Dzisiaj kończę wcześniej-odpowiedział szatyn,ściągając ochraniacze.
-O ile się nie myle za kilka dni masz ważny wyścig-wtrącił sie Maxi.
-Tomas zwołał jekieś męskie spotkanie.Lepiej,zebym na nie dotarł.Ty też,przyjacielu.
-Ciekawe,co ten wariat znowu wymyślił-zaśmiał się się brunet-Naty,odprowadzisz Lucy do domu?
-Jasne-odpowiedziała,do tej pory nie odzywająca się,nastolatka.
Weszła do domu,rzucając torebkę w kąt.Z kuchni wyłonił się jej brat.
-Dobrze,że jesteś.Musimy pogadać-zaczął,siadając na kanapie.
-O co chodzi?
-Ta wiadomość raczej cię nie ucieszy-Powiedział Lucas.
-Jest coś bardziej wkurzjącego od kretyna zwanego Federico?-zapytała blondynka,opadając na fotel.
-Pamiętasz mojego kumpla ze Stanów,Jamesa?-Ludmiła skinęła głową-Dzwonił do mnie przed chwilą. Mówił,że widział naszego ojca.Całego i zdrowego.W dodatku spacerował w towarzystwie kobiety.-blondynka ucisk w sercu.
-Skąd wiesz,że James mówił prawdę?-wyszeptała.
-Przysłał mi zdjęcie-chłopak wyciągnął telefon.Na ekranie wyświetlilo się zdjęcie mężczyzny,obejmującego brązowowłosą kobietę.
-Jak on mógł?-po policzku dziewczyny spłynęła samotna łza.-To ma być mój ojciec?Ten sam,który uczył mnie mówić i chodzić?Który pomagał mi realizować plany związane z muzyką?
-Mama nie może na razie o tym wiedzieć.Ma już wystarczająco problemów-Lucas podszedł do siostry i objął ją ramieniem-Nie martw się ojcem.Jest daleko stąd.Mnie tu nie było,ale ty do tej pory dawałaś sobie radę bez niego,teraz też dasz.
Podeszła do keyboardu.Zaczęła delikatnie wygrywać melodie.Jej palce przesuwały sie z jednego klawisza na drugi.On od dłuższej chwili się jej przyglądał.Zadziwiała go lekkość z jaką ona śpiewała.
Zauważyła go i przestała grać.
-Zabieramy się za nasz duet-stanął obok niej i po sali ponownie dało się słyszeć dżwięki piosenki,lecz innej. Camila przesunęła się atk,aby Broduey mógł dalej grać.Oboje zsynchronizowali swoje głosy w świetnie znanej im piosence.20 minut później zrobili sobie przerwę.On usiadł na podeście,podczas gdy ona pila wodę mineralną,aby zwilżyć gardło.
-Dobrze nam poszło.Myślę że spokojnie zaliczymy-chłopak posłał Torres olśniewający uśmiech.
-Panie Nascimento radzę panu przyłożyć się do swojego zadania.Nie mam zamiaru się za pana wstydzić. Marnuje tylko swój talent użerając się z takimi uczniami-rudowłosa mówiła niskim,basowym głosem.,robiąc śmieszne miny.
-Świetnie udajesz Gregoria-zaśmiał się ciemnoskóry.
-Dzięki,może dlatego,że zazwyczaj to na mnie się wyżywa.
-Przestań,jesteś świetną tancerką-Broduey spojrzał na zegarek-Przepraszam,ale muszę już iść.Pan Heredia organizuje męskie spotkanie-pozbierał swoje rzeczy,po czym wyszedł z sali.
-Powodzenia!-krzyknęła za nim Camila.
-Violetta,wychodzę-krzyknął German Castillo.Jego córka stanęła obok.
-Dobrze tato.Yyy...chciałabym cie zapytać czy masz broszurkę pierwszego przedstawienia,w którym grała mama?-zapytała szatynka.
-Tak mam.Powinno być w pudełku w mojej szafie.Poszukaj sama,ja muszę iść na ważne spotkanie-mężczyzna pocałował nastolatkę w policzek i wyszedł z domu.Dziewczyna weszła do sypialni swojego ojca. Panował w niej nienaganny porządek.Na półkach poustawinae były wszystkie książki.Papiery ułożone byly na biurku w kilku stosach.Otworzyła mahoniowe drzwi szafy i poszukała wzrokiem pudełka.Postawiła je na stoliku,po czym zaczęła przeglądać zawartość.Nagle jej oczom ukazało sie zdjęcie Marii-jej matki.Kobieta była w ciąży.Na odwrocie strony były jakieś zamazane napisy.Szatynka włożyła kartkę do kieszeni,a pudełko ponownie do szafy.Opusciła willę i ruszyła do domu swojej przyjaciółki.
Brunet usiadł przy stole,gdzie czekali na niego przyjaciele.
-Tomas,streszczaj się-zaczął Leon-Nie mam czasu.
-Dlaczego kazałeś nie przyprowadzać Federico?-zapytał Marco.
-Ponieważ to spotkanie zwołałem właśnie w sprawie Fede- powiedział Hiszpan-i Ludmiły.
-No nie,a już myślałem,ze Tomas wydoroślał-Maxi upił łyk swojego koktajlu.
-To sie raczej nigdy nie stanie-zaśmiał sie Broduey.
-Wysłuchacie mnie wreszcie?
-Mów.
-Wiec siedziałem sobie na zajęciach Angie kiedy do klasy wpadli nasi bohaterowie.Przez całą lekcę dziwnie sie w srosunku do siebie zachowywali.Wtedy w mojej pięknej główce zaświtał plan-Oni muszą być razem.- Heredia popatrzył na swoich towarzyszy,którzy spoglądali na niego jak na idiotę.-My im w tym pomożemy.
-Z twojej debilnej wypowiedzi wywnioskowałem,że chcesz zabwić sie w swatkę.
-To nie może się skończyć dobrze-mruknął Ponte.
-Pomożecie mi?-zapytał Tomas.
-Sorry,stary baw się w to sam-powiedział Marco,na co reszta przytaknęła głowami.
-My tylko będziemy sie z tego śmiać-odezwał sie Leon.
-Jeszcze zobaczymy!
Nacisnęła dzwonek.Po chwili Francesca wpuściła przyjaciółkę do domu.
-Violu co sie stało?
-Znalazłam dzisiaj zdjęcie mamy-dziewczyny przeszły do kuchni.Valenti zaparzyła herbatę.
-Co w tym złego?
-Popatrz-Violetta położyła przed przyjaciółką zdjęcie-Moja mama jest tu w ciąży.
-No tak.Violetta,nadal nie rozumiem.Żeby cię urodzić musiała być w ciąży.
-Fran,zobacz na datę.Rok po moim urodzeniu.
-To znaczy że...
-Najprawdopodobnie mam rodzeństwo...
***
Możecie mnie zabić.Mialam dodać w piątek-tydzień temu.Ponownie strasznie przepraszam.1 kwietnia mam egzamin.Potem wszystko się ustabilizuje.W nagrodę mogę zrobić konkiurs na OP.
Tylko napiszcie w komentarzach czy chcecie.
I jak wrażenia?Violetta ma rodzeństwo?Tomas sprawdzi się w roli swatki?Klaudia